Blues Express 2014

12tego lipca, o godzinie 14tej, jako jedyny pasażer, wsiadłam do Blues Express w Obornikach Wlkp.

Gdy tylko zobaczyłam kłęby czarnego dymu i wyłaniającą się z nich lokomotywę, poczułam przypływ letniej euforii. Witało mnie wiele machających rąk i roześmianych twarzy. W pociągu było dużo wolnych miejsc. Na pierwszej stacji, w Rogoźnie, zlustrowałam cały skład ciuchci. Ku mojemu zdziwieniu, nie znalazłam Warsu, ani wagonu muzycznego. Nie było gdzie tańczyć, a nasze okrzyki zagrzewające zespół Cheap Tabaco do wielkiego grania, były głośniejsze od dźwięku instrumentów
i głosu liderki. Cieszyłam się już od miesiąca, że usłyszę znów Cheap Tabaco. Niestety nie usłyszałam.
W zasadzie było tak, jakby ich tam wcale nie było. Zostało mi cieszyć się jazdą ciuchcią, którą poprzednio jechałam w 2009tym roku. Wtedy, wagonem muzycznym był wagon bagażowy, opróżniony ze wszystkiego, było w nim prawdziwe nagłośnienie i tańce trwały w nim aż do samego Zakrzewa. Poza tym, był tzw Wars, gdzie można było zjeść i piwo wypić i poimprowizować na żywo,
z doskonałym muzykiem, i improwizującym poetą, Romanem Puchowskim.
Tym cieplej dziękuję muzycznym Pabianicom. Ponieważ pochodzę z pobliskiego Pabianicom Łasku, często bywałam na koncertach Blue Haze. Teraz zagrali w Chodzieży równie żywiołowo co kilkadziesiąt lat temu, a w Rogoźnie również powitali nas bluesem i arbuzowym winem, muzycy
z Pabianic. Schrypnięty wokalista z Comin` To Town zachęcał do zabawy i grali nam jeszcze wg Hendrixa, gdy pociąg ruszał.
Nie wiem, co mogę napisać niezwykłego o koncercie Kasy Chorych w Pile. Dali, jak zawsze, doskonały koncert, wartki blues w perfekcyjnym wykonaniu, co pieśń to opowieść, cudowna, kielakowa harmonijka i klimat, jaki tylko ta muzyka może stworzyć. Niechętnie wracałam do pociągu, ale ciuchcia już odjeżdżała do następnego przystanku. Następna była malownicza Krajenka. Chłopcy z Niebieskiej Sowy grali nam wesoło, słonko świeciło, piękny piknik, kto chciał, wrócił jednak do pociągu. Wynagrodziła nam to w Złotowie Prima Wera. Powiem szczerze, że dla mnie była to absolutna świeża bomba, i czekam na maila od zespołu, z podanym repertuarem, by więcej o nich, osobno powiedzieć. Bawiłam się świetnie w pięknym Złotowie, aura wciąż sprzyjała graniu. Krajobrazy, aż do samego Zakrzewa, są absolutnie po polsku, przepiękne. Pewnie tak widział Stachura Zagubinowo.
Poetycko nastawiona wysiadałam ze wszystkimi w Zakrzewie. Nic tam się nie zmieniło od pięciu lat. Są sklepy i stacja paliw i festiwal co roku. Jezioro i stragany. Duża scena, naturą wyżłobiony amfiteatr. Z muzycznych refleksji z tego festiwalu wyniosłam umiłowanie do polskiego bluesa. Niemiecki Blues Shacks grał solidnie, Carvin Jones niedbale, ale prawdziwe z serca granie popłynęło
od polskich grup. Boogi Boys, Nocna Zmiana Bluesa i Harmonijkowy Atak to najpiękniejszy blues na świecie. Księżyc wychynął cały, by go słuchać, świerszcze skakały w rytm bluesa, publiczność tańczyła spontanicznie i żywiołowo. Spadł ze mnie ciężar lat i bagaż doświadczeń. Znów miałam 18ście lat i bawiłam się jak kiedyś, na festiwalu w Brodnicy. Dziękuję myzykom za piękne, żywiołowe granie. Dziękuję ludziom, których spotkałam za opiekę i towarzystwo, za zrzutę w powrotnej drodze na mój zagubiony bilet. Dziękuję młodej koleżance Ewelinie z Zakrzewa, za przechowanie mojego zgubionego na festiwalu telefonu. I choć zaraz, na dworcu
w Obornikach, złamałam nogę, i był to mój ostatni tego lata festiwal, obiecuję być z Wami za rok i już na następny Blues Express się cieszę.
Wybaczcie , ze fotorelacja niekompletna, najczęściej miłość do muzyki wygrywa z pasję fotografowania.
Do zobaczenia na Blues Express 2015.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ethno Port 2013